Przejdź do zawartości

Strona:PL Orkan - Warta.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

murować drapaczami Bystre, Antałówkę, wszystkie siedem wzgórz, otaczających kotlinę. Miała powstać nowa Roma, o większem bogactwie stylów.
W pewnym czasie stanęło przed decydującymi mężami zagadnienie: dla kogo ma być Zakopane? Dla chorych — czy dla artystów — czy też dla narciarzy?... Lekarze głosowali za chorymi, lecz z pewnym wyjątkiem. Np. nieoceniony dr. Marcin, gdy zastępował raz dra Janiszewskiego w jednym z pensjonatów u pacjenta-suchotnika, a ten doń z rozżaleniem: „Panie doktorze“, — mówi — „ja tu już parę miesięcy siedzę, a nie czuję polepszenia“; na to ów pocieszająco: „Mój panie drogi, znam ludzi, co nie miesiące, ale lata całe tu siedzieli, a nic się im nie polepszyło, ba, jeszcze gorzej się czuli; trza mieć, mój panie, końskie zdrowie, żeby Zakopane wytrzymać“. Tego zdania zapewne jest też klimatyka, zakazując wstępu chorym do pensjonatów.
W podobnym losie są też i artyści. Klimat Zakopanego im nie służy. Trza mieć — mówiąc słowy dra Marcina — końskie siły, żeby tu móc tworzyć. Atmosfera trzaskowo-tatrzańska zgoła im nie służy. Którzy tu trwale się przyjęli, dowodnym powyższej tezy są przykładem.
Pozostaliby narciarze; naród na atmosferę odporny, krzykliwy, mogący chodzić również dobrze na nogach jak i na głowie. Ba, lecz zima ostatnia pokazała, że niebo ich bojkotuje; podhalańscy święci nie są też ich patronami.
Gdyby z całych Tatr śnieg zgarnęli, nie wiem, czyby wystarczył na jedną odskocznię. Muszą innych Himalajów szukać.