Przejdź do zawartości

Strona:PL Orkan - Warta.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pewne zakończenie dla oka na budowie. Przyszło np. krokwienie. To gdy w dzień inny tygodnia dwie — trzy krokwie stanęły, i było, w sobotę (kiedy padło) musiały być wszystkie wydźwignięte i zwieńczone na święto triumfalną wiechą.
„I ta gwałtowna, szybka robota“ — świadczy Witkiewicz (w wymienionej księdze) — „jest zawsze zręczna, rozważna, celowa i rozumna. Pomyłki zdarzają się rzadko, czas i materjał nie marnuje się na poprawianie tego, co popsuła nierozwaga, nieudolność lub gapiostwo. — Rzecz oczywista, że gdyby temperamentowi górala nie towarzyszyły przy pracy zręczność i inteligencja, rozwaga, celność oka i sprawność ręki, praca ta wydawałaby lichy i bezładny rezultat. Ale nad rozmachem ręki górala panują właśnie te przymioty i dzięki nim, góral, budując bez rusztowań, uczepiony gdzieś końcem kierpca na zrębie, swoją siekierą manewruje tak, jakgdyby miał kilka różnych narzędzi pod ręką. Ociosuje nią płazy do kantu, wydłubuje skomplikowaną więźbę podwójnego węgła, wycina cyfry i „krzyżyki niespodziane“, struże teble, fazuje tragarze i sosręby — wogóle, posługuje się nią tak, jakgdyby ona była zrośnięta z jego zgrabną ręką. Drzewo wychodzi z pod tej ręki ociosane czysto i gładko i takiem pozostaje do końca budowy. Chociaż przez te odrzwia rzeźbione i fazowane wnosi się na drągach olbrzymie bale, chociaż przez nie przez pół roku wchodzi i wychodzi codzień kilkunastu albo kilkudziesięciu ludzi, niema na nich rysy, niema obłamanych kantów, dziur i okaleczeń. Na placu budowlanym nie słychać nigdy klątw, złorzeczeń, pomstowań, poniewierania się; nie widać zamieszania,