Przejdź do zawartości

Strona:PL Orkan - Warta.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

loseum, katedrę laterańską, trawą porosłą, wzdłuż wiaduktu idącą via Latina, bazylikę św. Pawła za murami, grób Shelleya; z nami pili eukaliptówkę „przeciw malarji“ w opactwie Tres Fontaines za Rzymem, a wieczorem małmazję w sławnej ze siedmiu morderstw osterji Salvatore Rossa koło Ponte Brianzo, gdzie Kasprowicz miał po polsku mowę, oklaskiwaną gorąco, do zgromadzonego poza filarami plebsu rzymskiego. Z nami też obiady jedli u Coradettiego. — Brałem od nich, jako członków pielgrzymki, bilety na obiad wspólny pielgrzymów, by tam widzieć się z Matką. W porze inszej dnia trudno o to było, gdyż podzielona na grupy pielgrzymka zajęta była oglądaniem ciekawości Rzymu, o czem Matka przy obiedzie, pełna świeżych wrażeniowych wzruszeń, mi opowiadała. Porównując dzień mój z Jej dniem, stwierdzałem, przyznam się ze wstydem, że daleko lepiej czas ten wykorzystywała; daleko więcej objektów zwiedzała. Ale bo też, pomijając wiele przez znużenie, zwłaszcza zwiedzanie muzeów, mniemałem, byłem pewny w pewności swej młodej, że każdej chwili, kiedy zechcę, co miesiąc mogę przyjechać do Rzymu. Tak blisko — a lata przede mną. (Minęło ich już wiele — i po raz drugi nie byłem. Nie rzuciłem był solda do fontanny Trevi.)
Jeżeli zwiedzanie Rzymu — jego cudów, pamiątek pierwszych chrześcijan, katakumb, upadłych w proch monumentalnych pałaców cesarzy, władców świata i z marmurów ich wzniesionych bogatych świątyń, bazylik, symbolów władzy papiestwa — dało pielgrzymom naszym wiele zastanowień świętych, wrażeń i wzruszeń podniosłych, to cieniem zaszły na nie, widziane