Strona:PL Orkan - Miłość pasterska.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pierwszą czynnością Martynjana było uklęknąć i podziękować Bogu, iż go tu tak cudownie doprowadził.
Poczem rozpoczął przeglądanie miejsca, na którem miał odtąd w bezpieczności żywot swój spędzać.
Była to naga skała, wyniesiona nad powierzchnię morza, o wielkich bardzo nierównościach grzbietu i pobrzeżnych załomach. Otaczały ją dookoła wody szerokie, iż przedstawiała się w istocie jak twierdza niedostępna.
Rozradowało się w Martynjanie serce na widok tej obronności wielkiej, i począł śpiewać psalm głośny.

Na kastelu wysokim posadził mię Pan,
Skałą umocnił twierdzę moją,
Wodą szeroką ją otoczył,
Aby wróg nie miał dostępu... itd.

Odtąd wiele psalmów sam ułożył, które mu radość serca poddawała.
Śpiewał: do zachodów ognistych, do wschodów słońca promiennych, do dalekości morza, do gwiazd nocnych... A we wszystkiem tem wielbił wszechmoc Pana.
Gdy się utrudził modlitwą lub znużonym się uczuł pracą nad koszykiem, tedy wychodził na najwyższy cypel, kładł się nawznak na skale i trwał tak godzin wiele w spoczynku. Widział się