Strona:PL Orkan - Miłość pasterska.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niecnotliwy — wtrącił Zent, właściciel młynów, kierując wejrzenie złe w stronę Prokulla, poborcy, który siedział w końcu stołu.
— Przeciwnie — odrzekł ten spokojnie, ogryzając z uwagą nóżkę indyczą — był zawsze podstawą państwa. A to jest cnota niezmienna i, jakeśmy tu słyszeli, jedna z najpierwszych, którą równie Platon uznawał, jak Epikur, jak i sam Chrystus. „Oddajcie — mówił — co jest cesarskiego“...
— Jeżeli cnota — przerwał Arystodor — jest monetą wytartą, jak nam tu udowodnił Zenos, to cóż poborca ma z nią czynić?
— Zapewne nie siądę z nią do gry... — mruknął Prokull, czyniąc aluzję złośliwą.
— U mnie — oświadczył hałaśliwie Kneion, ujeżdżacz koni — cnota jest nieprzepłacona. Cnotliwy koń (mówię o rzetelnej cnocie) wart żony i kochanki. Wtedy tylko zawahałbym się z tą ceną, gdyby nią miała być nasza Piękna...
— Nudni jesteście — ziewnęła, przeciągając się na swem łożu Zoe. — Czy to bodaj nie ty, Tyburcjuszu, — zwróciła się do siedzącego w milczeniu — zacząłeś tę rozmowę nudną?
— On właśnie — stwierdził Arystodor. — Z umysłu to uczynił, aby odwieść naszą uwagę od ciebie, boska Zoe. Zazdrość tu była pobudką, nie umiłowanie cnoty. Podobnie chłopcom psotliwym, którzy się skupią u furty ogrodu z zamia-