Przejdź do zawartości

Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tak jest.
— A maszże tam jakie miejsce pewne!
— Nie!...
— A pieniędzy, czy masz?
— Nie mam także.
Tajemniczy młodzieniec wrzuszył na to ramionami, poświstał sobie, i obie ręce tak głęboko do kieszeni w spodniach wsunął, jak dalece tego zawinięte rękawy dozwalały.
— A ty czy mieszkasz w Londynie? — zapytał na odwrót Oliwer.
— Mieszkam, jeżeli jestem w domu, — odpowiedział młodzieniec tajemniczy. — Zapewnie tam będziesz potrzebował noclegu... co?....
— To prawda! — odpowiedział Oliwer. — Od czasu, jakem miejsce mego urodzenia opuścił, jeszczem ani razu pod dachem nie spał.
— Niech cię o nocleg głowa nie boli, — Odrzekł na to tajemniczy młodzieniec. — I ja także myślę na wieczór być w Londynie, i znam pewnego zacnego staruszka, który cię zadarmo przenocuje, i ani się spyta o zapłatę, jeżeli cię tylko ktoś znajomy do niego zaprowadzi. A może on mnie nie zna!... o nie, nie, prawdziwie,... o, on mnie nie zna.
Ów tajemniczy młodzieniec przytém tak się roześmiał, jakby chciał był przez to wyjaśnić, iż jego mowa cała, a szczególnie ustęp ostatni téjże, całkiem był ironiczny; poczém swego piwa dokończył.
To niespodziewane przyrzeczenie noclegu zanadto było ponętne, aby go Oliwier nie miał był przyjąć z ochotą, zwłaszcza, iż mu to zapewnienie towarzyszyło,