Strona:PL Niemojewski Andrzej - Legendy.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wtedy ona zapłakała, i położywszy oczy na jego kolanach, nie mogła się utulić.
A on pytał dalej:
— Nie odstąpisz mnie, gdy wszyscy z lękiem się rozbiegną?... Gdy każdy, drżąc o siebie, będzie mówił, iż mnie nie zna?... Gdy ostanę samotny w niepokoju i udręczeniu?...
Ona rzewnie płakała, nie mogąc słowa wyrzec. Jeno poczęła obejmować jego nogi i całować jego kolana.
On zaś pytał dalej:
— Nie wyrzekniesz się mnie, gdy może przekleństwa na głowę moją padną, gdy ludzie z oburzenia szaty nademną rozdzierać będą, gdy podniosą kamienie i pospólstwu na mnie wskażą?... Gdy może wyślą po mnie straż, ujmą, zwiążą i poprowadzą na sąd?... Nie wyrzekniesz się ty mnie wtedy?...
Ona z ogromnym lękiem podniosła twarz i złożyła ręce, a bladość pokryła jej oblicze.
On pytał dalej:
— Gdy zedrą ze mnie szatę, by siec prętami?... Gdy plwać mi będą w oblicze, nazywając kłamcą i bluźniercą?... Gdy imię moje będzie szyderstwem, a wiara we mnie niebezpieczeństwem życia.... Gdy ujrzysz zhańbionego, ociekłego krwią... Nie wyrzekniesz się ty mnie wtedy?...
Jęk przytłumiony dobył się z piersi młodej niewiasty. Oczy jej były jak błędne, a usta drżały.