Jakóbowi i plunęła mu w twarz, a Jakób otarł się i skończyła się sprawa.
Przywołano potem dwóch żydów oskarżonych, że w domu swoim mieli obrazy i posągi, i stawiono ich przed sądem. Z miłem zdziwieniem ujrzałem między rzeźbami kilka starożytnych posągów pięknego dłuta, wśród obrazów zaś trzy Guido Reni, jednego Corregio, dwa Carraci i pięć Rubensów. Przeczytano prawo zakonu, nakazujące kruszenie wszelkich bałwanów i wizerunków, i w tejże chwili powyrzucano z okien wszystko, gdzie stojące już z oskardami i motykami żydostwo wszystko w kawałki potłukło i podarło. Przejęty do żywego takiem barbarzyństwem, nie chciałem słuchać dłużej tak mądrych wyroków i dawszy dwa talary mecenasowi, wyszedłem.
Natura i we śnie nawet trzyma się przepisanego biegu: uczułem apetyt gwałtowny, pokazał mi dorożkarz najsławniejszego restauratora. Wszedłem; przez długą i wąską izbę ciągnęły się po obu stronach małe osobne stoliki, przykryte niezmiernie brudnemi serwetami, stały na każdym talerze z cynkowemi sztućcami. Żydziaki, połowę z żydowska, połowę gadający z francuska, obskoczyli mię natychmiast, podając mi kartę potraw i zapytując, czegobym sobie życzył. Wziąłem kartę, na której z pomiędzy wielu przysmaków te tylko przypominam sobie:
Łokszy a la Machabae, Kugel au Szmalc, Kaczkes a la Jeremie, Oeufs a l'Estcher, Brocher au deluge, Maces, Obarzankes. Na spodzie napisane było: On avertit que tout est koszerne.
Przyniesiono mi wiele z tych potraw, lecz wszystkie tak czosnkiem zaprawne, tak okropnie brudne, iż zjadłszy tylko kilka jaj i dwie mace bez soli, zapłaciłem i wyszedłem.
Już też była godzina szósta wieczorem, wychodząc spostrzegłem wiele pojazdów stojących przed dużym szkaradnym gmachem, a woźnica mój oznajmił mi, że był to teatr narodowy żydowski. Jak ciekawy wędrownik, nic co jest ciekawego nie chcąc opuścić, wszedłem. Górne ganki i poziom (parter) dość były próżne, lecz w lożach pełno. Dawano operę w żydowskim języku: Abigal grzejąc Dawida. Sytuacje w tym dramacie nie były najprzystojniejsze, w orkiestrze największe cymbały słyszeć się dawały, głos pierwszej śpiewaczki choć trochę przeraźliwy miał wielką rozciągłość. Sztuka ta była dziełem jednego z aktorów i dlatego ustawicznie ją grano. Po skończonej operze grano krotochwilę czyli farsę, lecz mogęż wyrazić zgrozę i głę-
Strona:PL Niemcewicz - Rok 3333.pdf/20
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
