Strona:PL Niemcewicz - Rok 3333.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

innej wiary jak nasza, zaleca zerwanie wszelkiego przymierza, wszelkiej uczciwości z niemi, nadto brzydzić się niemi każe, tak, że obcować, jeść z niemi, dotykać się nawet naczynia ich, jest u nas obmierzłym występkiem". „Jakże, zawołałem, toście wytępili całe plemię dawnych Polaków Chrześcian?" „Talmudziści nasi, odpowiedział mecenas, którzy więcej jeszcze mają rozumu niż Mojżesz, tak słowa Patryarchy tego wytłomaczyli: Wygładzicie wszystkich właścicieli ziemskich i miejskich, zabierzecie do­bra ich, lecz możecie zachować wieśniaków ubogich i wyrobni­ków, aby pracowali dla was. Sam nawet Mojżesz przydał: „I wyniszczy Pan Bóg twój naród ów przed tobą polekku i potrosze. Nie będziesz ich mógł razem wygładzić, by się snać nie namnożyło przeciw tobie bestji polnych“ (Deuteronom VIII). „Jakimże sposobem, zawołałem, mogliście tak waleczny naród częścią wy­tępić, częścią obrócić w niewolę?" „Jak nam przykazał Mojżesz, po lekku i potrochu; przekupstwem, podejściem i wytrwałością. Naprzód przekładaliśmy, że to nic nie szkodzi gdy nam nada­dzą prawo nabywania własności ziemskich i miejskich. Skorośmy to otrzymali, pomnożyły się sposoby nasze otrzymania i więcej. Pchaliśmy się do nabycia wszystkich praw obywatelstwa i piastowania wszystkich urzędów; kosztowało to nas nie mało: lecz czegoż złoto i wytrwałość nie zmogą. Spełniono życzenie nasze, już najpiękniejsze majątki były w ręku żydowskim. Se­nat, ministerja, rady najwyższe, najpierwsze dostojeństwa piasto­wane były przez Moszków i Leybów. Ze wszystkich końców Europy potokami jęło się do Polski cisnąć żydostwo. Nie zważano długo, że naród nasz przez samo prawo religji swojej zespolić się z innym narodem nie może, że wiara nasza nie stowarzyszać się z ludźmi innego wyznania, lecz nakazuje wytępiać ich i niszczyć; spostrzegło się potem Chrześciaństwo, lecz to już było za późno“.
Gdy mecenas mój kończył te słowa, potrójne uderzenie we drzwi dało znać, że się ustęp zakończył i natychmiast otworzyły się podwoje. „Jakiemiż prawami, jakimże sądzicie się kodeksem?" „Kodeksem Mojżesza" odpowiedział mecenas mój.
Weszliśmy do sądowej izby.
Stał pośrodku stół, około którego jedenastu sędziów siedziało. Dwunasty najwyższy, może ministra sprawiedliwości za­stępujący, siedział na wyższem nieco krześle od innych. Był to otyły siwy starzec, tak już latami znękany, że ni słyszeć, ni widzieć, ni zatem wiedzieć mógł, o co rzecz szła. Młode żydki,