Strona:PL Negri Miejsce starych.pdf/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wała o piątej z rana przed pójściem do fabryki i wesoło witała wieczorem pieszczotliwemi słowami niby trzecie dziecko. W niedzielę, idąc na spacer z dwoma swoimi urwisami na zapylone, skąpo porośnięte łąki za miastem, śpiewała świeżym głosem modną piosenkę, wdychając wszystkiemi porami ciała i duszy upojenie słońcem, zielenią i krótkiemi chwilami swobody.
Tak mijał czas. Dla czego czas mija tak szybko?... Ten, który zostawiamy po za sobą, jest zawsze owym lepszym, nawet kiedy przeżywaliśmy w nim smutki.
Powoli, nie czując tego, przystosowała się zupełnie do rytmu i rodzaju codziennej swojej pracy. Jak gdyby poruszała się w takt czółenek, sunących tam i z powrotem, jak gdyby uzgodniała bicie własnego serca i pulsu z obrotem kół, pasów, dźwigów, śrub, wszystkich owych niemych ramion maszyny, które wydają się kikutami o ruchach tragicznie precyzyjnych. Nie mogła już wyobrazić sobie własnego życia bez huku transmisyj nad głową, bez smaku pyłu wełnianego w gardle, zapachu stęchłej oliwy w nosie, a nadewszystko bez wylewnej i głośnej przyjaźni towarzyszek fabrycznych.
Chłopcy dorastali. Franek, pracujący już w sklepie, okazywał wyraźne zdolności do mechaniki i sumiennie przynosił do domu drobne swoje zarobki. Leonek, nerwowy, skupiony, inteligentny, szczupłej