Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To prawdziwa zmora z niego, — zapewniała kowalowa; lecz się nie obawiaj niczego; już ja ci pomogę; w tem nie ma nic złego. Przyniosę ci jutro coś i musisz to nosić ustawicznie przy sobie; rano nim wyjdziesz z komory nigdy nie zapomnij przeżegnać się święconą wodą a przytem mów te słowa: „Pan Bóg ze mną, a złe precz!“ Gdy pójdziesz potem, nie patrz ani za siebie, ani w bok, a gdyby strzelec do ciebie przemówił, nie zważaj na niego, chociażby słowa anielskie wymawiał, bo on gotów cię i głosem oczarować. Najlepiej będzie, jak sobie uszy zatkasz. Spamiętaj więc dobrze, com ci powiedziała, a gdyby za kilka dni lepiej być nie miało, przyjdź znów do mnie.
Wikcia odeszła od kowalowej weselsza i żywiła nadzieję, że jej znów tak dobrze i lekko na sercu będzie jak ongi.
Kowalowa przyniosła na drugi dzień mały woreczek z czerwonego sukna i zawiesiła go własnoręcznie dziewczynie na szyi, upominając przytem Wikcię, aby go nigdy nie zdejmowała ani nikomu nie pokazywała.
Gdy pod wieczór rznęła trawę, spostrzegła niedaleko pod drzewem mężczyznę. Zadrzała, krew jej uderzyła do głowy, ale przemogła się, ani razu nie spojrzała w bok, a po skończonej pracy biegła do domu, jakby się za nią paliło.
Trzeciego dnia potem była niedziela. Matka piekła kołacze, ojciec poszedł zaprosić do siebie na popołudniu pana organistę i kilku starszych sąsiadów, a na wsi mówili sobie ludzie po cichu:
— U Mikszów będą dziś zrękowiny!
Po południu weszli w podwórze Miksza trzej mężczyzni w świątecznych ubraniach. Dwaj mieli rozmarynowe różczki za kapeluszami. Gospodarz