Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A jakbym go nie miała znać, gdym z nim rozmawiała, a on mi tego oto talara własną ręką podarował! — rzekła Babunia, pokazując na talar przy granatach.
— A jak się to stało, że wam go dał? — pytali inni.
Dzieci się trochę uciszyły, a usłyszawszy ostatnie słowa, zeskoczyły z pieca, prosząc Babunię, aby opowiadała, bo one także jeszcze nic o tem nie słyszały.
— Ale pani matka i pan ojciec już słyszeli, — wymawiała się nieco Babunia.
— Ładnej opowieści można się i więcej razy przysłuchać — zachęcała znów pani matka, — opowiadajcie tylko Babuniu, opowiadajcie!
— Kiedy tak, to wam już opowiem, ale wy, dzieci, posiadajcie i bądźcie spokojne.
— Gdy budowali Józefowiec — rozpoczęła Babunia, — byłam jeszcze młoda. Rodem jestem z Oleśnicy, a wiecie, gdzie jest Oleśnica?
— Wiemy, wiemy; za Dobruszką, w górach, nad ślązką granicą; nieprawdaż? — odezwał się młynarczyk.
— Tak, tak, za Dobruszką! Obok naszego gospodarstwa mieszkała w małej chałupce wdowa Nowotna. Wyrabiała wełniane koce, a gdy zrobiła ich kilka, odnosiła towar do Józefowca lub do Jaromierza na sprzedaż. Z nieboszczycą matką była w wielkiej przyjaźni, a my dzieci bywałyśmy u niej kilka razy na dzień. Ojciec zaś mój był chrzestnym ojcem jej syna. Gdym wieczorem, po skończonej robocie, u Nowotnej siedziała, zawsze mi mawiała:
Usiądz do krosen i ucz się, wyjdzie ci to kiedyś na dobre; a czego się człowiek za młodu nauczy, na starość jakby znalazł.
— Ja byłam do pracy jak do siarka, przytem ciekawa, żywa, więc nie dałam się długo namawiać. Usłuchałam jej rady i z czasem się w rzemiośle tak wydoskonaliłam, żebym była mogła samodzielnie warsztat prowadzić. W tym właśnie czasie cesarz Józef często w Józefowcu bawił; wszyscy o nim mówili, a ci, którzy go byli na własne oczy widzieli, poczytywali to sobie za wielkie szczęście.