Strona:PL Němcová Babunia.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— To są morskie zwierzątka, a nazywają się ostrygi — odpowiedziała hrabianka głośno.
— Tego by Cylka nie jadła — prawił Janek.
— Dużo jest na świecie różnych pokarmów i dużo różnych apetytów, kochany Janku — pouczała go panna Hortensja.
Podczas tej rozmowy Basia, siedząca obok babuni, wsuwała jej coś do kieszeni i szeptała: — Schowaj to, babuniu, to są pieniądze; panienka dała mi je dla dzieci kataryniarzów, a ja mogłabym je zgubić.
Pani księżna dosłyszała, co Basia babuni szeptała, a jej oczy z wielką radością spojrzały na piękną twarzyczkę hrabianki.
Babunia nie umiała opanować swojej radości i głosem wzruszonym mówiła: — Niech Bóg panience zapłaci! — Panienka się zarumieniła i pogroziła Basi palcem, od czego znowuż zarumieniła się Basia.
— Ileż to będzie uciechy! — mówiła babunia. — Teraz będą mogli ubrać się należycie.
— Dodamy do tego jeszcze to i owo, żeby sobie mogli posprawiać, co im potrzebne — powiedziała księżna.
— Byłby to uczynek bardzo dobry, pani księżno, gdyby pani tych ludzi poratowała, ale nie jałmużną — wtrąciła babunia.
— Jakże więc?
— A tak, pani księżno, aby kataryniarz mógł otrzymać stałą pracę, a sądzę, że pracowałby uczciwie, bo jest człowiekiem rzetelnym i lubi pracować. Bóg zapłać za wszystko, ale jałmużna, proszę pani, to takim ludziom pomoże tylko na jakiś czas. Kupi się tego i owego, czasem nawet rzecz niepotrzebną, jak to bywa, gdy się ma pieniądze. A gdy się wszystko zje i zedrze, co się kupiło, bieda przychodzi na nowo. A taki biedak nie odważy się przyjść po raz drugi, żeby znowu prosić o pomoc. Ale gdy ma dzień w dzień swój pewny zarobek, to już się biedy bać nie potrzebuje, a znowu pani księżna, gdy przyjmie dobrego i wdzięcznego robotnika, zyska także. I jeszcze wykona dobry uczynek.