Strona:PL Němcová Babunia.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się prawie cała wieś. Nietylko moi krewni i rówieśnicy, ale i obcy witali mnie tak serdecznie jak rodzoną siostrę.
„Dobrześ zrobiła, żeś przyszła do domu z temi dziećmi,“ rzekł ojciec. „Prawda, że wszędzie jest ziemia Pańska, ale każdy kocha najbardziej swoje własne śmieci, i tak ma być. Dopóki Pan Bóg daje nam chleb powszedni, nie zabraknie go i tobie i dzieciom twoim, nawet gdybyś pracować nie mogła. Nieszczęścia, które się na ciebie zwaliły, są ciężkie, ale ty je sobie schowaj na górnej półce i myśl sobie, że kogo Pan Bóg kocha, tego krzyżykami znaczy. Tak tedy znowuż zostałam przyjęta między swoich i byłam im jak swoja. Brat chciał mi odstąpić izdebkę, ale wolałam zostać w chałupce przy rodzicach, tam gdzie niegdyś Jerzy mieszkał. Dzieci przyzwyczaiły się niebawem do nowego domu, a rodzice moi mieli z nich dużo uciechy. Starałam się, żeby chodziły do szkoły. Za czasów mojej młodości dziewczęta pisać nie umiały i dość im było na tem, jeśli umiały na książce, a i to tylko dziewczęta miastowe. A jednak szkoda to i grzech, gdy człowiek ma dar Ducha świętego i pozostawia go bez pożytku. Ale jak niema do nauki sposobności, to już i rady żadnej niema! Nieboszczyk mój był człowiekiem, który znał świat i ludzi, umiał czytać i pisać, jednem słowem był to człowiek i do tańca i do różańca. A to dobrze, jak człowiek jest mądry i wszyscy powinni być uczeni.
Robiłam gunie, jak dawniej i ładny grosz zarabiałam. Były wtedy złe czasy, wojny i choroby trapiły ludzi. Korzec żyta kosztował sto złotych bankocetlami. Ogromny kawał grosza! Ale Bóg był łaskaw na nas i wszystko jakoś wytrzymaliśmy. Bywało tak ciężko, że ludzie chodzili z pieniędzmi w garści i nie mogli nic za nie dostać. Ojciec nasz to był człowiek, że takiego szukać daleko; każdemu śpieszył z pomocą i pomagał gdzie mógł i komu było potrzeba. Do niego też przychodzili ludzie, gdy już sobie rady dać nie mogli. Czasem przychodził ubogi sąsiad i powiada: „Odstąpcie nam korzec żyta, bo na chleb nie mamy ani ziarnka.“ Ojciec odpowiadał: „Póki sam mam, chętnie dam drugiemu, a jak ja nie będę miał, to da inny.“ I zaraz matka musiała mierzyć ludziom zboże