Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Śmieszne! i ty ważysz mi się to mówić?
— Mój Boże, odważam się. Teraz do rzeczy, cóż właściwie żądasz?
— Ja żądam moje złoto, moje papiery.
— Twoje złoto, twoje papiery! — odpowiedział Laridon ściskając ramionami i śmiejąc się z naigrawaniem — masz do tego prawo tyle co i ja.
— Nędzny łajdaku, aby je zabrać, rozbiłeś szafkę, gdzie leżały schowane.
— Tego nie odpieram się, ale śmiesznem to jest, że mię za to hańbisz. Com ci teraz skradł, toś ty niegdyś innym zabrał. Każdy robi tak, jak może. Pieniądze, któreś wczoraj zagarnął przemocą, należą dzisiaj do mnie na mocy tego samego prawa. Co możesz na to odpowiedzieć?
Mowa garbusa była pełną rozsądku, ale Rodille nie miał ochoty przekonać się, postać jego zdała się srożyć i już miał zamiar cisnąć się na Laridona, ale natychmiast zapanował nad sobą i rzekł:
— Zaiste, podziwiam mą cierpliwość i ciebie również powinno dziwić, że przysłuchuję się twemu opowiadaniu, zamiast by cię zdruzgotać, i że pozwalam ci jeszcze na jedną odpowiedź. Teraz już ani słowa więcej, uważ, że twem prawem słuchać! natychmiast dawaj tu pieniądze, inaczej zmuszę cię do tego!
— A to w jaki sposób, jeśli wolno zapytać?
Rodille skierował znowu pistolet ku przeciwnikowi i rzekł:
— Zabiję cię jak psa.
— Ah, głupia istoto! jak często mam ci powta-