Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

obawy, wiem dobrze podobnie jak i ty wiesz, że nie zrobisz z tego żadnego użytku, pozwól mi się podnieść, mam ci bowiem wiele do opowiedzenia.
— Ja o niczem nie chcę słyszeć — odpowiedział Rodille, będąc przerażonym spokojnem zachowaniem się swego złodzieja, wiedział bowiem o jego tchórzliwości i o braku energii. — Ja żądam tylko tego co do mnie należy i to natychmiast, a więc usłuchaj i milcz.
Odkąd podróżny jedno ucho przyłożył do nędznych drzwi, odtąd wzmagały się głosy między obydwoma pod Nr. 9 czem raz to bardziej, i mógł każde słowo rozumieć. Na pierwszego, którego dobrze słyszał, rzekł do siebie:
— Znam ten głos, gdzie też go słyszałem?
— Przyjacielu, — obojętnie odpowiedział Laridon — ty mówisz, ja chcę, to za wiele; ale ja ci powiadam, że ja nie chcę.
— A więc ty sprzeciwiasz się temu?
— Najzupełniej.
— Miej się na ostrożności!
— Ach! powiedziałem już, że się nie boję. Lecz poczekaj i słuchaj mnie, to będzie króciej i roztropniej.
Rodille drżał z wściekłości i niecierpliwości, ale skoro przekonał się, że jest rzeczą niebezpieczną zabić swego sprzymierzeńca, wetknął pistolety Laridona w kieszeń i rzekł:
— Mów, ale do dyabła, skończ to.
— Najpierw widzę, że twe żądanie jest śmiesznem.