Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nić poszukiwania, nie chcąc się zdradzić.
Ufny w dobre powodzenie i chcąc odpocząć, wziął Rodille swój tłumoczek do ręki i wszedł do jadalni, która zarazem za kuchnię służyła.
Na kuchni pod ochronnym daszkiem palił się ogień, obracano rożnie a w garnkach woda kipiała. Po przeciwnej stronie ogromnej izby stał duży stół i kilka małych stolików. W sali paliło się kilka świec, bo już było ciemno na dworze.
Zaledwie Rodille próg przekroczył, jawił się gospodarz z uprzejmym uśmiechem. Dobroduszny Normandczyk był niemal tak samo gruby jak długi, pełnej twarzy, nazywał się Alain Tanvels i liczył mniej więcej lat pięćdziesiąt. Na pierwszy rzut oka poznał w przybyłym anglika i pomimo narodowej nienawiści nie przestawał się doń uśmiechać.
Rodille żądał, aby mu natychmiast dano jeść w sali.
Usłużny gospodarz wydał bezzwłocznie odnośne polecenia:
— Pospieszcie się Bereniko i Kleopatro! Nakrycie dla pana Milorda i najlepsze wino z piwnicy!
Dziewczęta uwinęły się szybko. Gdy jedna z nich postawiła nakrycie na stole, druga pobiegła do piwnicy po wino. Rodille usiadł i pomimo zmęczenia miał baczne oko na wszystko.
Jedna z osób w sali będących zwróciła na się uwagę Rodillego. Tą osobą był człowiek siedzący na ławie tuż przy kominie. Był to mężczyzna rosły, barczysty i silny, ale źle ubrany. Rodille nie mógł widzieć jego twarzy, bo nieznajomy oparł łokcie na