Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

boleści i był bliski omdlenia. Zachwiał się i użył całej siły ducha, aby się na nogach utrzymać. Siadł potem na łożu, podparł głowę rękoma i wyrzekł bolesnym głosem:
— W ten sposób mego zaufania nadużyć, zrabował mnie, mnie, który byłem jego dobrodziejem, to okropne! Poczekajno ty podły psie, zdrajco, rozbójniku! To ci nie wyjdzie na korzyść! Będę gonił za tobą, aż cię wynajdę! Nawet w piekle nie zdołasz się ukryć przedemną!
Umilkł, a po chwili rzekł pełen rozpaczy:
— Lecz cóż mam robić, gdzie znajdę ślad? Łotr niezawodnie opuścił Paryż i jest już daleko. Któż mi powie, dokąd się udał?
— Aha! Mam cię nędzniku! — krzyknął nagle. — Przypnij sobie orle skrzydła, zmień nazwisko, przebierz się, lecz to wszystko nie pomoże ci nic zgoła!
Po tych słowach ubrał się z podziwienia godną powolnością a potem poszedł do pokoju Laridona i zaopatrzył się w białą krawatę, którą towarzysz jego zwykł był nosić.
Rodille wsiadł potem do dorożki i kazał się zawieźć na Boulevard du Temple, gdzie wysiadł przed domem Fryderyka Hornera, Była dopiero godzina ósma rano i magnetyczne posiedzenia jeszcze się nie rozpoczęły. Horner zdziwił się nie mało ujrzawszy wstępującego towarzysza.
— Przywołaj jasnowidzącą — rzekł z pospiechem Rodille — i uśpij ją, bo tylko tym sposobem mogę przyjść na ślad łotra, który mnie wczoraj zrabował.