Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dwie latarnie zaświeciły w ciemności. Przed hotelem zatrzymał się powóz i Wicherek odetchnął podobnie człowiekowi, który się pozbył wielkiego ciężaru. Rodille zlazł z kozła i w kilku sekundach jawił się w sypialni.
— Znalazłem przecież fiakra, panie Vicomte.
— Dobrze. Nie zdybałeś nikogo?
— Żywej duszy nie zdybałem.
— Na ulicy nie ma nikogo?
— Nikogo wcale.
— Tęgi z ciebie chłopiec. Zanieś ten tłumok do wozu. Odjeżdżam.
— Czy mam jechać z panem?
— Nie! Zostaniesz w hotelu. Zostawiam cię tu jako mego zastępcę.
— Czy pan Vicomte długo zabawi?
— Dwa, a najwięcej trzy dni.
W czasie tej rozmowy zeszli obydwaj na dziedziniec. Wychodząc spostrzegł Rodille, że Wicherek zostawił przez zapomnienie otrzymany list w pokoju na stole. W końcu Rodille otworzył drzwiczki powozu, złożył tłumok na siedzeniu i pomógł chwiejącemu się na nogach zbiegowi wsiąść do powozu.
— Jakie mam dać polecenie woźnicy? — zapytał Rodille.
— Niech jedzie w kierunku północnym — odpowiedział Wicherek słabym głosem.
— Mam zaszczyt życzyć panu szczęśliwej podróży i szczęśliwego powrotu. Naprzód woźnico, a raźno!
Rzekłszy to, Rodille obiegł wóz, skoczył na ko-