Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zaledwie otworzył list i przeczytał kilka wierszy na ordynarnym papierze napisanych, stanął jak wryty i w oczach mu się ściemniło. Nie mogąc się utrzymać na nogach padł na fotel i wydał głuchy jęk. Nigdy jeszcze żaden przestrach nie był bardziej usprawiedliwiony jak tym razem, bo treść biletu, który Wicherek odczytał była następująca:
— Dawny przyjaciel Wicherka uwiadamia Vicomtego Hektora z Coursolles, że ojciec Legrip nie umarł, ale jest na czatach. Policya zawiadomiona o wszystkiem i jutro z brzaskiem dnia otoczy hotel na ulicy muzealnej. Bacznemu życzę szczęścia i zbawienia.
Prawdziwe nazwisko Wicherka dwa razy było grubo podkreślone.
Przez kilka chwil przestraszony ani się ruszył. Odurzony jak człowiek rażony maczugą w głowę stracił chwilowo przytomność, lecz w krotce opamiętał się i rzekł:
— A to głupiec ze mnie! Głowa mi się zawróciła. To nie może być prawdą i podległem tylko sennemu złudzeniu.
W tej chwili atoli wzrok jego padł na nieszczęsny bilet, który jeszcze trzymał w ręku. Na nowo strachem zdjęty rzekł:
— Nie! to nie sen, lecz istotna prawda... przecież jestem przy zmysłach. Czas ucieka, niebezpieczeństwo się zbliża, i nie zostaje mi więcej jak godzina, aby działać, lecz mój Boże! co pocznę, co mam postanowić?
Rzekłszy to przycisnął ręce do głowy, która