Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nic.
— Więc mam zaszczyt życzyć dobrej nocy. W jadalni zatrzymał się Rodille pół godziny. Potem dobył z pugilaresu starannie zapieczętowany bilet i położył go na srebrnej tacy. Adres wyraźnem, widocznie udanem pismem oznaczony brzmiał jak następuje:
— Do pana Vicomtego Coursolles w jego własnym hotelu. Bardzo pilno.
Wziąwszy tacę do ręki, udał się do sypialni i zapukał. Wicherek na poły już śpiący przestraszył się słysząc pukanie.
— Kto tam? krzyknął drżącym głosem.
— To ja, kamerdyner.
— Czy jesteś sam?
— Sam jeden.
Wicherek uspokoił się. Przestrach jego taką drobnostką wywołany, był bezpodstawny.
— Przepraszam najmocniej — rzekł Rodille otworzywszy drzwi — że panu Vicomtemu przeszkadzam, lecz oddano mi ten list jako bardzo ważny i pilny.
Raczy pan wybaczyć mojej gorliwości.
— Zkądże ten list?
— Człowiek, który go przyniósł był ubrany jak lokaj, lecz gdy było ciemno mogłem się pomylić.
Wicherek wziął bilet a Rodille usunął się skromnie do przyległego pokoju.
Zanim Wicherek list otworzył, przypatrzył mu się wpierw uważnie i rzekł do samego siebie:
— Tego pisma nie znam wcale. Kto do dyabła może mieć do mnie tak nagły interes?