Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nikt cię nie pozna, bo pojedziemy w nocy.
— Czy dziś jeszcze?
— Nie, dopiero jutro. Do jutra więc nie wychodź z kancelaryi. Jeźli sam nie będę mógł tu przyjść, to napiszę, co masz czynić, a ty nie omieszkasz zastosować się do tego.
— Zrobię co każesz, ale powiadam ci, że się nie mogę pogodzić z myślą zostania woźnicą.
Rodille opuścił dom. Wicherek powróciwszy do domu o godzinie dziesiątej, znalazł go na miejscu.
— Jesteś punktualny, rzekł Wicherek do Rodillego — to mi się podoba. Jestem z ciebie zadowolony. Czy Lorrain obznajomił cię z mojemi zwyczajami?
— Bardzo mało panie Vicomte. Nie było czasu na tyle. Lorrain polegał w tym względzie na mojej zręczności i gorliwości w pełnieniu obowiązków.
— Powiem ci, co masz wiedzieć. Rozbierz mnie teraz.
Gdy to się stało, położył się urwisz do łóżka i rzekł:
— W jadalni na kredensie stoi srebrna taca, szklanka i butelka wina. Nalej szklankę i podaj mi. Tak ma być codziennie.
Rodille uczynił, co mu rozkazano. Po dwu minutach przyszedł trzymając w ręku szklankę po sam wierzch wonnym napojem napełnioną. Na stoliku przy łożu Wicherka leżały dwa ostro nabite pistolety.
— Zdaje się — pomyślał Rodille — że kochany Wicherek bardzo jest ostrożny, lecz to mu nic zu-