Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dochodów, bo pan sam wszystko kupuje.
— Masz pan słusznie, gdy tego miejsca nie uważasz za najlepsze. Czy Vicomte dobrze się z panem obchodzi, czy ma zaufanie do pana?
— Najzupełniejsze. Vicomte jest dobrym człowiekiem i służba u niego jest wcale przyjemna.
— Lecz to wcale nie przeszkadza, abyś go mógł z ochotą, porzucić.
— Natychmiast, skorobym tylko lepsze miejsce mógł dostać.
— To wystarcza, a teraz słuchaj mnie pan. Czy masz na prowincyi jakich krewnych?
— Mam ciotkę, która mieszka w Pontoise.
— Pańska ciotka jest bardzo chora.
— Kto? Moja ciotka Grelu?
— Ta sama. Biedna kobieta może lada chwila pożegna się z tym światem.
— Mocny Boże! I nic mi o tem nie pisała!
— I owszem, napisała i zawiadomiła cię, że sobie życzy, abyś zamknął jej oczy i odebrał jej spadek, jaki pozostawia. List dostaniesz tej godziny.
Lorrain zdziwił się, spojrzał na Rodillego i rzekł:
— Jeden z nas stracił głowę, lecz kto? Czy pan czy ja?
— Mój kochany panie kolego! — odpowiedział z uśmiechem Rodille. — Ten list jest dla pana zagadką, lecz dla twego pana prawdą rzeczywistą. Posłuchaj pan mojej rady. Jeźli twój pan dziś wieczorem do domu powróci, to powiedz mu ze łzami w oczach, że twoja jedyna krewna leży na śmiertelnej pościeli. Błagaj go, aby cię uwolnił na dni ośm.