Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Naprzód Prosper! Do roboty leniuchu! Masz napełnić flaszki winem, idźże do piwnicy i rób co do ciebie należy, a spiesz się!
— Pan idzie! mruknął niezadowolony kelner. W tej chwili stanął na progu pokoju gruby mężczyzna przewiązany fartuchem, z mycką na głowie. Był to sam właściciel restauracyi i kucharz zarazem.
— Do dyabła ojcze Gibelotto! — rzekł z uśmiechem służący. — Przychodzisz pan wcale nie w porę i zabierasz mi Prospera, z którym chciałem zrobić partyjkę w domino.
— Bardzo mi przykro panie Lorrain — odpowiedział grubas — lecz interes przedewszystkiem i wino nie polezie samo do flaszek.
— Teraz jest sposobna chwila — pomyślał Rodille.
— Powstawszy z miejsca, zbliżył się do kamerdynera Wicherka i rzekł uprzejmie:
— Ja nie jestem całkiem nieświadomy tej gry, więc jeźli pan pozwoli, to chętnie zagram partyjkę.
— Bardzo mi będzie przyjemnie kolego. Niech pan wybiera!
Gracze zaczęli. Stało się, że Rodille grał o czarną, kawę a Lorrain o kieliszek likieru. Rodille przegrał, zażądał rewanżu i przegrał znowu. Tym sposobem kamerdyner ani się spostrzegł, jak wypróżnił około dziesięciu kieliszków.
— Kolega pozwoli — rzekł Rodille — że zagramy jeszcze jedną partyę o objad. Pan jest dzisiaj wolny, a ja także nie mam nic do czynienia, więc z przyjemnością spędzę z nim czas na wspólnym objedzie.
— Bardzo chętnie, lecz pan nie ma szczęścia i