Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stoliku, gdzie dnia wczorajszego z kelnerem kawę popijał.
Przywoławszy kelnera kazał przynieść kawę i gazety.
Rodille czytał na pozór z wielkiem zajęciem, lecz nie spuszczał z oczu hotelu. Po upływie ćwierci godziny służący przy pomocy grooma wytoczył z wozowni kabryolet i zaprzągł konia. Rychło pojawił się Wicherek w przecudownej toalecie, wskoczył do kabryoletu, chwycił lejce i pojechał w kierunku do Champs Elisée. Służący natychmiast zamknął bramę, schował klucz do kieszeni i wedle codziennego zwyczaju udał się do naprzeciwległej restauracyi. Kelner powitał go z radością i okazywał wszelkie uszanowanie dla gościa.
— A! dzień dobry panie Lorrain! Dlaczego dzisiaj tak późno?
— Pan Vicomte potrzebywał mnie.
— Lecz teraz jesteś pan już wolny?
— Na cały dzień, bo nasz pan nie będzie jadł w domu objadu.
— Więc pan Lorrain będzie u nas na objedzie?
— Oczywiście.
— To mi się doskonale zdarzyło! pomyślał Rodille.
— Czem mogę służyć w tej chwili?
— Podaj mi fajkę i fifkę wina.
— Proszę! Czy nie zagra pan w domino?
— I owszem, lecz nie podołasz mi kochanku.
Postawiono kamienie na stole i gra się rozpoczęła. W tem z przyległego pokoju ozwał się gruby głos: