Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

lub domino.
Rodille zapłacił i poszedł. Rzuciwszy okiem na hotel, mruczał pod nosem:
— Do dyabła! To nie lada szczęście. Polowałem na niego czas długi i już nie miałem żadnej nadziei, aż wreszcie znalazłem go przecież. Nie ujdziesz mojej zemsty przeklęty Wicherku!
Czytelnicy przypomną sobie zapewne człowieka, którego Rodille miał na myśli. Rzeczywiście Hektor Coursolles nie był nikim innym, jeno owym bandytą, który z piwnicy Rodillego w domu pod Neuilly wykradł skarb złota i drogich kamieni. Posiadłszy tak wielki majątek, Wicherek czemprędzej wyniósł się z Paryża, a to z obawy przed czujną policyą. Młodemu zbrodniarzowi nie zbywało ani na rozumie ani na talencie, a tak skazał się dobrowolnie na używanie dostatków w cichości i spokoju. W Belgii czuł się zupełnie bezpiecznym, bo tam ojciec Legrip nie mógł go ani skarżyć, ani żądać wydania. Tam postępował sobie wcale roztropnie i spieniężył swój skarb bez znacznej straty, bo miał do czynienia z poczciwymi, rzetelnymi ludźmi. Po załatwieniu tego interesu ujrzał się panem dwiestu tysięcy franków. Upojony radością chciał odegrać rolę wielkiego pana, trzymał konie i metresy i przeszastał w ciągu roku połowę majątku.
Młody człowiek przeląkł się szybkości, z jaką pieniądze rozchodziły się. Myśl, że będzie musiał na nowo rozpocząć dawniejsze życie, pełne nędzy, zbrodni i niebezpieczeństwa, przejęła go zgrozą.
— Tak nie mogę żyć dłużej — rzekł do samego