Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

menty, każdy po czterdzieści sous, więc razem sześć franków. Jeźli pan dzisiaj do Pikardyi napisze, to za sześć dni wszystko będzie jak należy, a jeźli pan sobie życzy, panie Vicomte, abym ja pana wyręczył, to jestem gotów do napisania tamże w tej chwili.
Coursolles spojrzał na Rodillego bystro, lecz to nie miało żadnego skutku, bo oczy dyrektora były daszkiem zasłonięte. W końcu przemówił nieznajomy:
— Uprzedzasz pan moje żądania. Jeźli mi pan za dni parę zwróci te papiery podpisane, zalegalizowane i pieczęciami opatrzone, to dam panu za jego fatygę dwadzieścia tysięcy franków.
— Dwadzieścia tysięcy franków, powtórzył Rodille.
— Gotówką wyliczę je panu. Widzisz pan że lubię sumy okrągłe. Czy zgoda?
— Zachodzą jeszcze niejakie drobnostki, panie Vicomte.
— Czy upatrujesz pan jakie trudności?
— Jest jedna i wcale nie mała.
— Jakaż to trudność?
— Pańska ofiara jest nędzna. Pańskie małżeństwo przyniesie panu milion, a ofiarujesz mi tylko dwadzieścia tysięcy. Gdy bezemnie tego małżeństwa zawrzeć nie możesz, więc pomyśl panie Vicomte, że podobne wynagrodzenie tylko śmiechu warte.
— Myślałem przecież...
— Źle pan myślałeś, przerwał mu Rodille sucho.
— Więc postaw pan sam cenę, lecz nie nadto wygórowaną, bo w takim razie musiałbym się udać