Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

chwalić mogę.
— Oglądnąłem się i znalazłem, czego szukałem. Dobra gwiazda wprowadziła mnie w styczność z małą panienką, mającą lat dwadzieścia sześć, córka handlarza zbożem, który przed rokiem umarł. Matka jej już dawno nie żyje. Ta kochania godna istota posiada milion majątku.
— To ostatnie lepsze niż wszystko, panie Vicomte.
— I ja tak sądzę. Konkurowałem do niej i pozyskałem ją mojemi zalety. Otóż panienka, która od urodzenia nie inaczej jak tylko Angeliką Grichard nazywała się, chce koniecznie tytułu i dałaby kosza każdemu, ktoby nie był przynajmniej baronem.
— Wielkie szczęście, że pan jesteś Vicomte, bo inaczej nicby nie było z projektowanego małżeństwa! rzekł Rodille z najpoważniejszą miną na świecie.
— Tak, zapewne. To wielkie szczęście dla mnie, i cieszę się niem niewymownie.
Nagle nieznajomy zmienił głos i podał Rodillemu papiery, które wraz z kartami wizytowemi dobył z pugilaresa, mówiąc dalej:
— Niech to pan przeglądnie, proszę pana.
Rodille wziął papiery i czytał uważnie.
— Cóż wiec? zapytał nieznajomy.
— To panie Vicomte są niestemplowane i nielegalizowane odpisy pańskiej metryki i świadectwa zgonu pańskiego ojca i matki, którzy przed dwudziestoma kilkoma laty na zamku Coursolles w Pikardyi pomarli.
— Te papiery są w porządku, nieprawdaż?
— Bez wątpienia. Rozchodzi się tu o trzy doku-