Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

powstał Rodille z siedzenia, aby go powitać i zdawało się, jakoby używał całej mocy ducha, aby ukryć swe wzruszenie. Teraz jeszcze bardziej nasunął daszek na oczy. Laridon powitał gościa z powagą i pomyślał:
— Do dyabła! Jeźli te rzeczy na nim są prawdziwe, to urwisz ten musi być bardzo bogaty. Czego on może chcieć?
Rodille nie wyrzekł ani słowa. Milcząc przysunął fotel obcemu człowiekowi i skinięciem ręki poprosił go, aby usiadł. Obcy człowiek nie siadł, lecz oparł się tylko rękoma o poręcz krzesła i przemówił:
— Czy mam zaszczyt mówienia z panami dyrektorami tej kancelaryi?
Słysząc te słowa Rodille zadrżał ponownie, lecz mniej silnie niż przedtem. Gdy Rodille milczał, przemówił Laridon:
— Tak jest mój panie. My jesteśmy szefami tego biura, gotowymi na pańskie usługi.

VIII.

Gość przemówił:
— Wszedłszy tu, sądziłem, że mam do czynienia tylko z jedną osobą.
— Jest nas dwóch mój panie — odpowiedział Laridon — bo rozległym naszym interesom jeden tylko, pomimo zdolności, w żaden sposób nie mógłby dać rady. Musieliśmy nasze interesa podzielić. Każdy z nas ma swój dział, który załatwia. Jeźli atoli pan życzy sobie mówić tylko z jednym, to prosimy