Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nadziei, bo wiedział nadto dobrze, że skąpe jego dochody nie mogą wystarczyć na utrzymanie żony, a z drugiej strony nie mógł się spodziewać, aby w przyszłości było inaczej.
— Pozostanę jej bratem i nic więcej — pomyślał sobie — a tak będę miał prawo strzedz jej i mówić jej o mojem przywiązaniu.
Tak myślał Paweł Mercier i był przekonany, że nic w świecie nie skłoni go do wyznania miłości. Zresztą, schadzki tych młodych ludzi, nie były tak częste, jak tego sobie życzyć mogli. Pomimo usiłowania Paweł tylko rzadko kiedy znajdywał powód do wstąpienia do ogrodu doktora Hornera. To też ucieszył się niezmiernie, gdy go Rodille posłał z poleceniem do Fryderyka Hornera, i zaledwie mógł ukryć pomieszanie.
Rodille, zajęty poszukiwaniami za nieznajomymi spadkobiercami barona Viriville, nic wcale nie zauważył. Niegodziwiec miał tylko to jedno na myśli, aby z ogromnego spadku połowę sobie przyswoić, a potem z całym ogromnym majątkiem wyjechać do Londynu, Wiednia albo Florencyi, gdzieby wiodąc pańskie życie, mógł użyć tego, co zgromadził.
— Chcę aby tak było, i tak być musi — rzekł do samego siebie. — Jeźli są jacy spadkobiercy, to ich poszukam, a jeźli ich nie ma, to ich wymyślę do dyabła.
Lecz sprawa ta jakoś nie szła i na ogłoszenia w czterech najznakomitszych dziennikach umieszczone nikt nie odpowiedział.
— Człowiek strzela, a pan Bóg kule nosi —