Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ach, bardzo rzadko! Co najwięcej raz w tygodniu.
— Nie mógłbyś go pan częściej odwidzać?
— Tak, może, jeżeli mi się uda wynaleźć powody.
— Jeżeli pan zechce poszukać, to znajdziesz je niezawodnie.
— Spodziewani się... nie wątpię o tem... chęć widzenia się z panią zaostrzy bystrość mego umysłu.
— Ja zaś — odpowiedziała Blanka — oczekiwać pana będę każdego wieczora na tem samem miejscu gdzie się teraz znajdujemy. Możesz pan być pewny, że mnie tu zawsze zastaniesz. Widzi pan więc, że to od pana zależy, a nie odemnie, aby nasze schadzki jak najczęściej powtarzały się.
Paweł pożegnał Blankę. Młode dziewczę nie posiadało się z radości, poszło do domu i zamknęło się w pokoju, aby marzyć do woli. Paweł podążył ku ulicy muzealnej. Tej nocy Blanka spała mało, a Paweł ani oka nie zmrużył. Kiełkująca miłość jest zaprzysiężonym wrogiem snu.
Niedoświadczona Blanka nie inaczej była przekonana, jak że dla Pawła tylko siostrzaną uczuwała przychylność i długo jeszcze potem pozostawała w tem błędnem mniemaniu.
Paweł, doświadczeniem i lekturą pouczony, inaczej osądzał uczucie, które nim owładnęło. W każdej godzinie dnia myślał o Blance, w śnie nawet miły obraz nadobnego dziewczęcia stawał mu przed oczyma duszy.
Paweł kochał całą duszą, lecz nie miał żadnej