Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Paweł czuł, że mu serce gwałtownie bije. W głowie mu się kręciło. Chciał się rzucić Blance do nóg i wyrzec:
— Pani mówisz, że cię nikt nie kocha. Pani się myli, bo ja jestem, który ją pokochał nad życie. Ubóstwiam panią i chętnie umarłbym dla niej.
Tem wypowiedziałby Paweł tylko rzeczywistą prawdę. Serce jego rozgorzało miłością gwałtowną, nagłą. Pomimo tego nie odważył się młodzieniec wylać swych uczuć. Po dłuższej chwili milczenia, gdy daremnie usiłował uciszyć bicie serca, przemówił powolnym, zaledwie słyszalnym głosem:
— Położenie pani podobne jest do mojego. Cierpiałem i cierpię jeszcze teraz tak jak pani z powodu, że nie mam rodziny. Młodość moja była tak jak i pani pozbawiona wszelkiego współczucia. Nie byłem podobnie jej nigdy szczęśliwym. Czy nie raczyłabyś pani przyjąć moje bezwarunkowe poddanie się i wynagrodzić je bodaj małą przychylnością? Czy nie zechcesz pani uważać mnie za przyjaciela, za brata?
Młode dziewczę nie rychło odpowiedziało. Wzruszenie stłumiło jej głos a łzy posączyły się z jej oczu po nadobnem licu. Paweł źle zrozumiał rodzaj i przyczynę milczenia dziewicy.
— Pani mi nie odpowiadasz! Ach! Widzę to dobrze. Pani mną gardzisz i uważasz nieznajomego ci człowieka za nieużytecznego głupca a jego przychylność za niepotrzebną ofiarę. Niech mi pani przebaczy, bo nabyłem przekonania, że trzeba było zamilczeć... nie byłem panem uczuć moich. To się