Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tnie bawię samotna.
— Być może, że pobyt na tem miejscu w dzień jest zachwycający.
— Chociaż słońce przyświeca, to przecież to miejsce nie jest wcale weselsze dla tego.
— I pani chętnie tu bawisz?
— Chętniej, niż gdziekolwiek w innem miejscu. Skoro tylko wolną jestem, natychmiast tu się udaję.
— Wiec to dzikie miejsce nie nasuwa pani ponurych myśli, nie napawa bojaźnią?
— Właśnie ta ponurość pociąga mnie i odpowiada, memu usposobieniu najzupełniej.
Potem nastąpiła chwila milczenia.
— Pani! rzekł Paweł z widoczną nieśmiałością — to co powiedziałaś zasmuca mnie i serce mi ściska. Czy pozwoli pani, abym jej zadał jedno pytanie?
— Dlaczegożbym nie miała panu pozwolić?
— Więc odpowiesz mi pani?
— Odpowiem, jeźli to w mojej mocy będzie. O cóż chcesz mnie pan zapytać?
— Czy pani jesteś szczęśliwą...
Blanka zadrżała.
— Ja jestem szczęśliwą! — rzekła zmienionym głosem — ach! nie mój panie! Ja wcale szczęśliwą nie jestem.
— Opowiedz mi pani przyczynę tego nieszczęścia, które tak zaciężyło na tobie.
— Więc niewiadomo panu, kim jestem?
— Wiem, że się nazywasz Blanka.
— Czy nie wiesz pan, w jakim zostaję stosunku