Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A to na co?
— Zakazuje mi pani pójść do doktora i jestem posłuszny, lecz prawdopodobnie nie rozkaże mi pani, abym ją opuścił w chwili, kiedy jeszcze nie jesteś zdolną o własnej sile zdążyć do pomieszkania.
Blanka nie czuła w sobie dosyć sił, aby mogła dalej prowadzić rozmowę.
— Więc zostań pan, jeźli ci się tak podoba, rzekła zaledwie słyszalnym głosem.
Potem oparła głowę, skrzyżowała ręce na piersiach i milczała.
Paweł Mercier stał w oddaleniu trzech kroków od ławeczki z oczyma ku dziewicy zwróconemi. Blade światło księżyca oświecało jej lice. Zachwycony tym widokiem Paweł nie mógł odwrócić oczu od tych łagodnych rysów twarzy i był jak oczarowany.
Podobnie Blanka patrzyła na Pawła i było to po raz pierwszy w jej życiu, że jej oczy na nieznajomym mężczyźnie przez czas dłuższy spoczywały. Biedne dziecię nie mogło sobie wytłumaczyć pociągu, jakiemu pomimowolnie uległo, to jedno tylko wydało mu się jasnem i pewnem, że między tym młodym człowiekiem z jednej a Hornerem i Rodillem z drugiej strony, ogromna zachodziła różnica.
Tak minęło kilka chwil. Blanka powstała z ławeczki i czuła się dosyć silną, aby mogła o własnej sile zajść do domu bez obawy nowego upadku.
— Widzisz pan, rzekła z melancholijnym uśmiechem — że mi jest lepiej. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jeno złożyć mu najszczersze podzięko-