Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

był już blizki upadnięcia. Lecz wkrótce zapanował nad sobą, przebiegł wszystkie pokoje, wołając Blankę a gdy wszystkie usiłowania były próżne, pobiegł do lasu, wołając ciągle drogie imię, przerywając tylko kurczowem westchnieniem.
Naraz podniosła się w szerokim lesie lekka postać, powabne zjawisko w ciemnem otoczeniu wśród stuletnich dębów i słuchało z natężeniem głosu wołającego „Blanko“, a po chwili biegło dziewczę po mokrej trawie, śmiejące i szczęśliwe mimo bladości i cierpienia rzuciło się w ramiona narzeczonego.
— O mój drogi Pawle, o tobie tylko myślałam gdym była już bliską śmierci, teraz jesteśmy połączeni i nie rozłączymy się już więcej, nie zniosłabym naszego rozłączenia, ani tych ostatnich dni, które przeżyłam.
Potem opowiedziała krótko ostatnie zdarzenia.
— O ten nędzny Rodille, ten łotr — wołał Mercier — przebrał wreszcie swą miarę, to jego zbrodnia!... Moja droga Blanko, jesteś w stanie pójść do Guimper?
— Jeżeli chodzi o opuszczenie tego domu, to dobrze.
W dwie godziny później złożyła Blanka swe zeznanie w sądzie, sędzia śledczy udał się do samotnego domu, na miejsce zbrodni, aby zbadać stan rzeczy, a zarazem wydano rozkazy, ścigania zbrodniarza we wszystkich kierunkach, poruszono żandarmów i wieśniaków. Opowiedzieliśmy już że oddział tych jeźdźców odjechał z Vaubaronem w mnie-