Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wszy zaglądnął do niej, obrócił się i zawołał do mechanika:
— Cóżeś nam opowiadał towarzyszu? Tu nie ma przecież nikogo?
— Nikogo! Co pan mówi, nie ma nikogo? — zawołał Vaubaron przerażony.
— Uduszony pies i nic więcej. Patrz pan sam.
— A, łotr, znów umknął.
— To nic trudnego — rzekł drugi szyderczo — trzeba go więc ścigać. Ale pokaż pan swoje papiery, mój kochany.
— Papiery! Nie mam ich — odpowiedział Vaubaron szorstko — lecz nic to nie szkodzi, pełnij pan swój obowiązek i aresztuj, nie stawiam żadnego oporu, lecz tylko prędko i błagam pana na kolanach, nie trać pan ani minuty, zawieź mię pan przed sędziego śledczego, lub kogo innego, chodzi tu o honor niewinnego a ukaranie skrytobójcy!
— Do czarta, panu się bardzo prędko dzieje — rzekł żandarm — przezemnie, nie mam tu nic do czynienia, a więc na koń i marsz!
Jeden jeździec został w chacie dla strzeżenia wozów a inni pojechali szybko z Vaubaronem.

XXXXI.

Pawłowi Mercier jadącemu z gospodarzem z Coq-Hardi przez bruk miasta Guimper zdawało się, że na rogu jednej ulicy ujrzał twarz Rodilla, zeskoczył więc z wozu, aby ścigać zbrodniczego dyrektora bióra, lecz nie mógł go znaleźć, czy się może łudził, czy też z innej przyczyny. Rozgniewany tem,