Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

odjechał, zjadł mierny objad, przygotował się znów do podróży i zostawił wiadomość, że po dwóch dniach powróci. Vaubaron oznaczył sobie drogę, lecz pod wieczór zawrzała silna burza i niedozwoliła mu osiągnąć wieś, którą na nocleg wybrał. Chciał on na drugi dzień dłużej wypocząć, dawał krótkie przedstawienia i popędzał swego chudego konia więcej jak zwykle, lecz ten stanął, chociaż do najbliższej miejscowości trzeba było jechać jeszcze trzy godziny.
Straszliwa burza groziła wybuchem, lecz na szczęście znalazło się w pobliżu coś, co było podobne do chaty z gliny i drzewa, bez drzwi i okien. Jakkolwiek źle to wszystko wyglądało, to jednakowoż musiało wystarczyć dla podróżnego, i przydało się w istocie, gdy deszcz padać począł. Mechanik ustawił wóz na boku drogi, wyprzągł konia, który poszedł skubać trawę, zaniósł do chaty wiązkę słomy i puścił Tristana, który od dwu dni okazywał znaki jakiegoś żywego, dziwnego niepokoju, i w ogóle zmienił się zupełnie, stawszy się tak złośliwym, że pan musiał go przywiązać do koła wozu, aby jakiego przechodnia nie pokąsał. Vaubaron rozpalił ogień, ułożył się na słomie i wkrótce potem usnął.
Podczas gdy on spi, pójdźmy za Rodillem, który wystrzeliwszy dwa razy wyskoczył oknem, aby ścigać Blankę. Jego oczekiwanie, że ją zaraz złapie, zostało zawiedzionem, bo biedne dziewczę osiągło prędko lasek i przy pomocy ciemności znikło w gęstych drzewach. Ujrzawszy wkrótce próżne usi-