Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łowania, pomyślał nad tem, aby jak najprędzej opuścić to miejsce, które mu mogło być bardzo niebezpiecznem. Powrócił szybko do domu, zaprzągł konia, ukrył wszystko złoto w słomie i chruście, poznając dobrze, że nie pozostaje mu nic innego, jak szybki odjazd. Nędznik nie pomyślał nad ogromnym ciężarem, który koń na złej drodze ledwie mógł poruszać i niezadługo upadł pod batogami bezsilny na ziemię.
Rodille pienił się ze wściekłości i wyrzucił wiele strasznych przekleństw podnosząc konia i widząc się zmuszonym zakopać znaczną część złota, a i tak jeszcze poruszał się wóz bardzo powoli, bo gwałtowny deszcz popsuł wszystkie drogi. Roztropnie ominął Guimper, aby nie być poznanym w gospodzie, w której przed dwoma dniami się zatrzymał. Gdy dzień nadszedł, obawiał się nędznik, aby się nie spotkał z bretańskimi wieśniakami, których stroju używał, lecz mowy nie rozumiał. Zdarzało się nieraz, że bandyci pomagali sobie dawaniem znaków, że są niemi. Ludzie, którzy mówili po francusku i których on rozumiał, dziwili się niezmiernie, że taki tęgi koń tak trudno ciągnie próżny prawie wóz i pytali czy te wory, które leżą pod słomą, nie zawierają talarów. Rodille drżał wskutek tak niebezpiecznych żartów. Wkrótce postanowił jechać tylko w nocy i pojechał w gęsty las, aby tam resztę dnia przepędzić. Pod wieczór jechał dalej nabiwszy cztery pistolety, ukrywszy dwa z nich w kieszeniach, a dwa trzymając w ręku, aby w razie niebezpieczeństwa mógł strzelać.