Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Znaleźli Blankę stojącą nad okrągłym, do studni podobnym otworem, jeden tylko krok naprzód a byłaby upadła w przepaść.
Rodille schylił się, podniósł kamień i rzucił go w dół, a po kilku sekundach słychać było, że padł w wodę, wydając głuche, słabe i zaledwie słyszalne echo. Mężczyźni popatrzyli na siebie niespokojnie a Rodille rzekł:
— Do czarta, zdaje mi się, że to znacznie głęboko.
— Dowód, że ta przepaść idzie przez całą skałę i że znajdujemy się wysoko nad powierzchnią morza.
— Blanka się pewnie myli; tu nie znajdziemy żadnego skarbu.
Horner zwrócił się do jasnowidzącej:
— Dla czego zaprowadziłaś nas pani nad tę przepaść?
— Ponieważ do skarbu żadna inna droga nie prowadzi.
— Dwadzieścia drabin nie wystarczy na tę głębią.
— To zbyteczne. Dla mnie nie ma żadnej ciemności; widzę szereg żelaznych obręczy, które są dość silne aby oprzeć ręce i nogi i zstąpić odważnie w przepaść.
Horner zapytał:
— Trzeba iść aż na dno?
— Nie; w głębokości dwudziestu stóp otwiera się szeroki chodnik, który prowadzi do podziemnego sklepienia.
— Jesteś pani w stanie prowadzić nas?
— Tak jest.
— A więc prowadź.