Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

którzy się nie znali, którzy się może nigdy zejść nie powinni, a którzy jedną i tą samą myśl żywili, i jeden tylko cel mieli, tak znaleźli się narzeczony i ojciec Blanki.

XXXVII.

Rodille i Horner nie mogli, jak się to łatwo domyślić można, obudzić podejrzenia mieszkańców wsi sąsiedniej i tak upłynęło cztery dni, nim się zabrali do dzieła, które ich do wnętrza Bretanii sprowadziło. Rodille sprowadził kilka toporów, motyk, rydli i haków, które mu się do przedsięwzięcia wystarczającymi wydały. Zupełnie spustoszały ogród około domu był powodem, że te przedmioty, wydawały się tu potrzebne. Doktor zaś z swojej strony oprowadzał Blankę codziennie przez dłuższy czas po nad brzegiem morza.
Młode dziewczę nie pojmywało wcale tego zajęcia, które się w najmniejszej części z jej zwykłem sposobem życia nie zgadzało i byłaby się czuła szczęśliwą, gdyby nie żywiła ciągłego niedowierzania i gdyby nie obawa, że Pawła nigdy więcej nie obaczy. Zresztą spoglądała na rozległe morze i skaliste wybrzeża Bretanii z natchnieniem, połykając silne powietrze morskie pełną piersią, co jej w przeciągu trzech dni zupełnie siły wróciło, chociaż wyglądała jeszcze zawsze jak biała róża.
Czwartego dnia w piękną prawdziwie noc, gdy już wszyscy mieszkańcy w otoczeniu w głębokim śnie byli pogrążeni, rzekł do Blanki Rodille, który jej w ostatnich czasach zawsze ojcowską troskli-