Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ptasząt i czuła się szczęśliwą w tem zupełnem osamotnieniu.
Córka Jana Vaubarona liczyła w tej chwili lat ośmnaście. Nie można sobie przedstawić nic bardziej nadobnego i idealnego jak jej smukły wzrost. Nic nie mogło przewyższyć piękności jej łagodnego, bladego oblicza i włosów okalających jej miłą twarzyczkę. Cóż moglibyśmy powiedzieć o jej dużych, czarownych oczach barwy lazurowej? Dziewica ta w czarnem ubraniu w pośrodku odwiecznych drzew siedząca, godną była zaiste pędzla pierwszego malarza.
Nadspodziewanie i wbrew wszystkim uczonym teoryom, słabowite dawniej dziecię poczęło od czternastego roku życia coraz więcej sił nabierać. Blanka cieszyła się zdrowiem pomimo częstego nużącego zmęczenia, jakie po śnie magnetycznym zawsze uczuwała.
Blanka zapomniała z czasem, co się dawniej zdarzyło i tylko jakby we śnie przypominała sobie ojca, śmierć matki i wszystkie okropności, które jej porwanie poprzedziły. Nie wiedziała wprawdzie, co jest nieszczęście, a przecież czuła się nieszczęśliwą. Życie, jakie wiodła wcale się jej nie podobało, owszem było dla niej nieznośnem. Serce jej tęskniło za tkliwością właściwą kołu rodzinnemu. Otóż właśnie zbywało jej na rodzinie, której nic w świecie zastąpić nie mogło. Nadaremnie usiłowała zwrócić swe uczucia ku dwom istotom, z któremi codziennie się stykała, ku doktorowi i Pameli. Po-