Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
XXXIV.

Przeskakujemy czas czterdziestu ośmiu godzin i prosimy czytelników udać się z nami do serca Bretanii, a mianowicie na rządowy gościniec z Paryża do Guimper, sześć do siedmiu mil od Ploermel.
Była to mniej więcej dziesiąta godzina rano: do góry prowadząca źle utrzymywana droga zwracała się to na spadziste pagórki, to znów schodziła po spadzistościach gór na głębokie doliny. Na tej drodze jechał w kierunku zachodnim mały chudy koń, przyprzężony do długiego płótnem zakrytego woza o czterech kołach. Ubogo ubrany mężczyzna z siwą brodą, i w kapeluszu o ogromnych kresach prowadził lejce. Wspaniały płowy wyżeł największego gatunku biegł naprzód i wracał co minuty do pana, z prośbą o pogłaskanie. Mężczyzną tym był Jan Vaubaron a towarzyszył mu wierny Tristan, który się z swej rany zupełnie wyleczył.
Jan Vaubaron, znany powszechnie człowiekiem z woskowemi figurami, jeździł bowiem po całej Francyi z tuzinem figur woskowych, którym swą zręczną mechaniką ruchów nadać potrafił, pytał w każdem miasteczku, w każdej wsi, czy nie zabłąkała się tam kiedy mała, mniej więcej pięcioletnia dziewczyna o jasnych włosach, wszędzie odbierał odmowną odpowiedź, a jednak miał nieszczęśliwy ojciec nadzieję, że odkryje swe dziecko i prowadził swe badania dalej. Wieczorem odpoczywał po długim marszu dziennym, wystawiał zdziwionym wieśniakom figury i otrzymywał od każdego jednego