Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dał!... Horner i Rodille wywożą mię z Paryża, słyszałam że mówili słowo Bretania... Ci ludzie napełniają mię obawą... czuję, że jestem każdej chwili zagrożoną. Jedz pan za mną Pawle, na naszą miłość, broń mię, ratuj mię!

Blanka.“

List ten wyjaśni czytelnikom najlepiej nagłą radość Pawła.
Blanka nie była dla niego zgubioną! Od czasu gdy ona była w mocy magnetyzera i Rodilla, był on mocno przekonanym, że go odszuka i odzyska, chociażby miał iść za nią aż na koniec świata.
Rozumie się samo przez się, że w tak gwałtownym stanie nie zwracał Paweł żadnej uwagi na otoczenia. Uderzał o przechodniów nie troszcząc się o ich gniew i oburzenie; każdej chwili był narażony na to, że zostanie wozem przejechanym. Nagle przechodząc przez ulice, z którą druga pod kątem prostym się krzyżowała, usłyszał tentent szybko jadących koni i głośne wołanie: „Baczność!“ i zarazem ujrzał pędzący ku niemu powóz.
Chciał stanąć, lecz raz już czynna siła poruszania popchnęła go naprzód. Silny krzyk, potem nacisk niepokonanej siły, która mu przez głowę szybko jak strzała przeleciała tak, że stracił wzrok i słuch. Pierś zaprzęgniętego do kabryoletu angielskiego bieguna powaliła młodzieńca nieprzytomnego na ziemię.
Po piętnastu lub dwudziestu minutach obudził się w aptece; czoło miał obwiązane wilgotnym bandażem a lekarz przytykał mu do nosa silne aroma. Lekarz i elegancki młody mężczyzna przypatrywali