Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

godzin gotów, przyniosę dla Blanki podróżne suknie.
Rodille poszedł na ulicę muzealną. My jednakowoż udajmy się do poddasza Pawła.
Od miesiąca przebiegał on Paryż co dnia. To wieczne bieganie, troska, niedostatek i rozczarowanie dały mu wreszcie pozór człowieka, który uciekł z domu waryatów. Oddawna już postanowił rzucić się do Sekwany i oczekiwał tylko nocy, aby swój zamiar uskutecznić. Gdy się zciemniało zeszedł po wschodach i chciał odejść, gdy żona portyera go zawołała:
— Aj panie Mercier, wyjdźże pan na chwilę. Przed półgodziną oddano tu list do pana, kosztuje trzy sous.
— Oddaj go pani napowrót, ja nie mam pieniędzy.
— Weź go pan i zapłać mi innemi drobnostkami. Znamy się przecież.
Paweł chciał odpowiedzieć, że nie może zwrócić długu, lecz dobra kobieta nie dała mu na to czasu, otworzyła kopertę i podała mu list:
— Ach, co się pan wzbrania! Widzisz pan, już za późno, czytajże.
Mercier zbliżył list do lampy, lecz zaledwie tylko przeczytał kilka wierszy, gdy mocno wzruszonym głosem zawołał:
— Niech panią Bóg błogosławi! Zawdzięczam pani życie!
I wybiegł z domu jakby szalony.
List brzmią!:
„Kochany Pawle, piszę do pana szybko i w skrytości. Czy ten list dojdzie do pana? oby to Bóg