Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Gdy ją tam ujrzał, przeraził się jej bladością, lecz milczał z obawy rozgniewania Rodilla. Gdy jej krzesło przysunął, zapytała go: — Czy pan chce mię uśpić? — Zamiast odpowiedzi począł ją Horner magnetyzować i wkrótce zamknęły się jej powieki, głowa opadła w tył a doktor połączył ją z Rodillem.
— Rozkazuję pani — mówił on — udać się w to miejsce, gdzie są myśli tego człowieka, który trzyma twoją rękę.
— Jestem tam, niedaleko stąd, nad morzem, którego bałwany biją o brzegi, jest to w Bretanii.
— Popatrz pani w koło siebie i powiedz co widzisz.
— W środku szerokiej doliny jest wzgórze, u którego stóp właśnie stoję: w prawo morze, w lewo lasy w półkolu, a tu i tam dziwnie ukształtowane pagórki, wszystko ponure i samotne. Tuż opodal mnie stoi dom z zamkniętą bramą i okiennicami.
Rodille uśmiechnął się radośnie i pomyślał, — całkiem słusznie jest to gniazdo starego Hugenoty.
— Cóż pani widzisz wchodząc na wzgórze?
— Zniszczenie, ruiny, zawalone sklepienia, rozwaloną wieżę, mchem porosłe słupy i wschody.
— Nikogo żyjącego?
— Pasterza siedzącego na kamieniu i strzeżącego owce.
— Są tam podziemne sklepienia? Blanka milczała, pytanie musiano powtórzyć. Jasnowidząca trudziła się czemś, krew jej uderzyła