Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— To chciałeś pan tutaj co ukraść?
— Ukraść! — zawołał Paweł, drżąc z wściekłości i przestrachu.
— Jak pan tutaj się dostałeś?
— Przelazłem przez mur ogrodowy.
— Uczciwy człowiek ma drogę przez bramę.
Blady jak trup bełkotał Paweł:
— Chciałem mówić z panną Blanką.
— To znasz ją pan?
— Tak jest i kocham ją.
Młody człowiek oczekiwał, po tych powoli wymówionych słowach gwałtownego wybuchu gniewu; doktor jednak stał zamyślony kilka sekund i powiedział:
— A, pan dajesz rozwiązanie zagadki, której od dnia wczorajszego nadaremnie szukam. Pan źle zrobiłeś, żeś się sam wydał, gdyż nie pierwej puszczę pana, aż powiesz coś z Blanką zrobił.
— Pytasz mnie pan, com z nią zrobił?
— Dokąd zaprowadziłeś pan biedną sierotę, którą pan kochasz? Odpowiadaj pan! pan uprowadziłeś dziewczynę w mojej nieobecności!
Paweł zbladł jak ściana, i zawołał drżącym głosem:
— Nie żartuj pan z mego przerażenia! Jeżeli jej tutaj nie ma, to przysięgam panu na moje życie, że tylko w nadziei widzenia jej wszedłem do pańskiego domu.
— Pańskim kłamstwem nie dam się oszukać, — zawołał Horner, stając tak, że się znajdował między młodym człowiekiem a drzwiami, aby mu