Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dom, stosowny dla jej pobytu.
Do tego jednak potrzebował pieniędzy: zaczekał więc godzinę na Rodillego.
— Mój drogi, jest już dość późno — zauważył niegodziwiec gdy sami znaleźli się w gabinecie — powiedz mi więc ile możności jak najkróciej, o co chodzi.
— Mój panie — odrzekł Paweł, zbierając odwagę — mówiliśmy już raz o pewnym interesie, proszę tedy o wypełnienie pańskiego przyrzeczenia.
— To jest, pan żądasz umówionej sumy? Ale to jest niemożliwe, gdyż właśnie natarli na mnie wierzyciele, na których zaspokojenie już wszystko wydałem.
— To możesz mi pan dać przynajmniej kilka tysięcy franków.
— Nie mam teraz nic w domu i odebrałem wszystko od bankiera, aby się z wierzycielami uporać.
Mercier zląkł się, gdyż poznał wszędzie złą wolę Rodillego, który powiedział, że odstąpi wszelkiego prawa za pieniężną sumę, jeżeli mu ten zamiar nie przyniesie oczekiwanej korzyści.
— Ależ ja muszę mieć jeszcze dziś pieniądze.
— A ja mówię raz jeszcze: to jest niemożliwe.
— Rzeczywiście — zawołał młody człowiek oburzony — pańskie usposobienie jest szczególne. Najprzód łudziłeś pan moją prostoduszność obietnicami; skoroś pan jednak dostał zapis, którym się panu znaczna część mego spadku zapewnia, wzbraniasz się pan, wypełnić jedyny warunek naszej umowy i to pod najlichszymi pozorami. Dotąd uwa-