Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Po tych słowach otworzył nędznik znaną nam już komorę.
— Tu znajdziesz pani żywność na dwa dni, przyjdę pojutrze wieczór dopiero i spodziewam się, że pani namyśliwszy się, będzie przychylniejszą moim zamiarom. Wmów pani w siebie, że opór wszelki jest niemożliwy i że jesteś zmuszoną poddać się, wyjdziesz bowiem z tego domu chyba po to, aby zostać moją żoną. Od pani więc jedynie i całkowicie zawisło jak długo będzie trwać jej więzienie. A teraz moja kochana Blanko, idę już. Oby noc przyniosła pani dobre rady i oby one pani wyszły na najlepsze.
Rodille opuścił pokój, a uwięziona słyszała zamknięcie drzwi na dwa spusty. Nieszczęśliwa widziała się zgubioną, uwięzioną na zawsze i na śmierć prawie skazaną, ponieważ postanowiła umrzeć raczej aniżeli złamać słowo dane Pawłowi i pójść za człowieka, który w niej obawę wzbudzał.
Lecz to jeszcze nie wszystko. Ciemność, którą tylko nieco oświecała świeca woskowa i grobowa cisza, jaka w tym domu panowała, napawały ją obawą, że lada chwila otworzą się jakieś ukryte drzwi i stanie się przed nią jakieś zjawisko straszne i odrażające. To trwało całą noc. Kilka razy próbowała kłaść się do łóżka, lecz obawa, że gdy zaśnie, to się już nigdy nie obudzi, spędzała ją z niego. Wreszcie zaświtał dzień. Blanka nie czuła się ani spokojniejszą, ani pewniejszą.
Powiedzieliśmy już pierwej, że okna zamknięte okiennicami wychodziły na aleę Neuilly — przeciw-