Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gdy drżącym głosem zawołała:
— Ja pańską żoną! Nigdy! Nigdy! Jak długo Bóg na niebie!
— O nie bądź srogą, droga Blanko, nie składaj pani przysięgi, której nie dotrzymasz i potem może żałować będziesz.
— Wiesz pan przecież że to niemożebne.
— Na świecie nic nie jest niemożebnem.
— Wiesz pan że kocham Pawła i że tylko do niego należeć mogę!
Rodille zgrzytnął zębami, zmarszczył brwi i tupnął nogą wołając:
— Nie mów tego pani! Nie wymawiaj pani imienia znienawidzonego mi rywala, i strzeż się rozżarzać w mej duszy ogień zazdrości, albo bój się o tego, którego kochasz! Mercier jest mi jeszcze obojętnym i nie czyń pani tego, abym go nienawidził jako nieprzyjaciela. Moja nienawiść byłaby tak gwałtowną, jak miłość!
Myśl o niebezpieczeństwie, jakie z tej nienawiści dla jej kochanka wypłynąć mogło, czyniła ją prawie szaloną, i wybuchnęła płaczem, który dotychczas wstrzymać usiłowała; upadła przed nędznikiem na kolana i jęczała:
— O mój panie, jeżeli mię rzeczywiście kochasz, jak to pan mówisz, to nie dozwolisz mi umrzeć z rozpaczy, grożąc temu, którego kocham!
— Przysięgam, że ten młodzieniec będzie mi świętym, jeżeli mu pani odmówisz.
— Pan nie znasz go tak jak ja! Milszą mi stokroć śmierć, niźliby on miał mię opuścić.