Strona:PL Montepin - Jasnowidząca. T. 3.pdf/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jestże to prawdą?
— Zaręczam na moje życie.
Blanka oparła się o róg powozu zaprzestając wszelkich pytań, a powóz pędził przez najruchliwsze ulice Paryża, po upływie trzech kwadransów zatrzymał się, a woźnica zawołał:
— A więc jesteśmy, obywatelu!
Blanka drżała, Rodille otworzył powóz i prosił aby wysiadła.
— Gdzież pan mieszkasz? — zapytała — nie widzę żadnego domu i myślę żeśmy w pustkowiu.

XXIX.

W czasie zdarzenia, któreśmy opowiedzieli, panowała w górnej części Champs-Elisée w pobliżu łuku tryumfalnego najgłębsza samotność, przez co zdziwienie, jakie Blanka okazała, było zupełnie usprawiedliwione.
— Woźnica nie zrozumiał mię — rzekł wreszcie Rodille — i zatrzymał dwieście kroków pierwej; nic to jednak nie szkodzi; podam pani ramię, droga Blanko a za pięć minut będziemy na miejscu.
Mimowolnie usłuchało młode dziewczę, i rzeczywiście pięć minut nie minęło, gdy przyszli do małego domku, przez którego próg już przechodziła śpiąca na ramieniu tego człowieka, który teraz obok niej kroczył. Oboje weszli; bandyta zapalił świecę i zaprowadził młode dziewczę po wschodach na pierwsze piątro i otworzył drzwi do pokoju.
— Gdzież on jest? — zapytała Blanka, przelękniona grobową ciszą, jaka w tym domu panowała.